sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 11.C.D

                                                               Violetta
Obudziłam się chyba dosyć wcześnie,przynajmniej tak mi sie wydawało.Obok mnie nie było Leona.Czyli znów poszedł do biura nie zważając na moje słowa.
Zeszłam do kuchni,o dziwo nie było żadnej karteczki.
Zaczęłam robić sobie śniadanie,gdy poczułam że ktoś zakrywa mi oczy,zaczęłam piszczeć 
-Spokojnie,to tylko ja-Powiedział Leon.
-O cud się stał,Leon nie poszedł do biura
-Violu...,kochanie
-Ohh,przestań,i lepiej biegnij do biura-Powiedziałam i opuściłam pomieszczenie.
Włączyłam sobie telewizor i położyłam się na kanapie.Po chwili dołączył do mnie Leon.Nie wytrzymałam i się do niego przytuliłam.
-Leo...
-Nic nie mów.-Powiedział i pocałował mnie w szyję.Byłam na niego zła,ale nie mogłam się na niego długo obrażać 
-Kochanie,proszę cię...Nie bądź już zła-Powiedział,a ja na niego spojrzałam
-Leon....nie jestem,ale zabolało mnie twoje zachowanie....Wychodziłeś do biura rano,jak spałam,wracałeś wieczorem,nie spędzaliśmy ze sobą w ogóle czasu.
-Wiem,przepraszam...-Powiedział i wziął swój dzwoniący telefon,z tej rozmowy wynikało że ma szybko przyjechać do biura.
-Kochanie,co się stało?-Spytałam 
-Kazali mi przyjechać szybko do biura..-Powiedział.Tak kochanie,zostaw mnie samą,jedź do biura...
-No to jedź...
-Nie jadę,zostanę z tobą.-Powiedział a ja się do niego uśmiechnęłam
-Jutro do biura idziemy razem-Powiedziałam
-Przecież,miałaś już tam nie chodzić,i się nie denerwować-Powiedział i wziął mnie na kolana
-Ale,chce chodzić,nie będę się denerwować.
-Kotek..ty masz chyba gorączkę.-Powiedział dotykając mojego czoła
-Serio?-Spytałam.Fakt źle się dziś czuje..
-Tak,myszko-Powiedział kładąc mnie na łóżku
-Przykryjesz mnie kocem?-Spytałam 
-Tak-Powiedział i mnie przykrył kocem,a sam położył się obok mnie.
-Wiesz...byłam wczoraj u twojej mamy.-Powiedziałam
-Po co?-Spytał
-Powiedzieć jej że jesteś niegrzeczny-Powiedziałam śmiejąc się,za chwilę on też się śmiał
-Przyznaj że jestem grzeczny-Powiedział bawiąc się moimi włosami.Oh Verdas nie nawidzę tego!
-Mmm....może trochę-Powiedziałam
-Trochę?-Spytał całując mnie.
-Tak.-Powiedziałam a on do całowanie dołączył łaskotki
-Proszęęęęe..prz...es...tań!-Powiedziałam śmiejąc się 
-Nie,kochanie,chyba że przyznasz że jestem grzeczny-Powiedział,przestając mnie łaskotać 
-Grzeczny chłopczyk-Powiedziałam a on wstał i wziął mnie na ręce.Pewnie znów mnie wrzuci do wanny.
-Gdzie mnie niesiesz?-Spytałam 
-No...do wanny-Powiedział śmiejąc się
-Proszę....nieee.Jestem chora-Powiedziałam
-Idziemy do kuchni.Już się tak nie bój-Powiedział
Weszliśmy do kuchni,Leoś posadził mnie na blacie,a sam zaczął coś gotować.
-Co ty robisz?-Spytałam 
-Robię pani rosół-Powiedział
-To ty rób a ja pójdę do pokoju
-Nie,nie,nie.Ja Cię zaniosę.-Powiedział biorąc mnie na ręcę.


Podoba się?
Miałam rozdzielić na jakiś czas Leonette,ale pewna pani mi nie pozwoliła :D <3
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz