- To jest niemożliwe babciu. - Powiedział Leon.
- A to dlaczego?
* Leon spojrzał się na Violę, a ona wyszła. Jemu zebrało się na wytłumaczenia *
- Babciu, ja chcę jej zrobić niespodziankę. Pobierzemy się wtedy kiedy nie będzie miała o tym pojęcia. - Wyszeptał.
- Ale jak to? Panna młoda powinna o tym wiedzieć. - Domagała się wyjaśnień, Ernesta.
- Ech.. niczego nie rozumiesz. Ja chcę zrobić niespodzianke Violi i pobrać się z nią kiedy będzie miała na sobie suknie w czasie przymiarki. Z resztą nieważne.. Pewnie już się domyśliła o co w tym chodzi. - W końcu udało mu się przekonać babcie, do nie poruszania tematu.
Violetta
Mam nadzieję, że się nie wygadał. Bo tak się w to wkręciłam, że aż fajnie mi się udaje. [...]
Matko co ja gadam? Byłam przeciwna temu, a teraz jestem zadowolona?! Coś się ze mną dzieję..
* Narzeczony wszedł do pokoju gdzie siedziała Viola *
- Nie martw się niczym. Nic nie powiedziałem o planie. - Uspokoił dziewczynę.
- To dobrze.
- Dobrze? Myślałem, że jesteś przeciwna oszukiwaniu... Czyżby Ci się to podobało? - Leon.
- Okej, masz mnie. Wkręciłam się w to. Zadowolony?
- Haha, wiedziałem. Przynajmniej spędzimy trochę czasu razem.
- Faktycznie to jest spory plus. W końcu przez te twoje "sprawy" w pracy w ogóle się nie widujemy.- Viola.
- Ech.. no racja. Przecież wiesz jak jest mi z tym ciężko. Chciałbym trochę odpocząć od tego i więcej czasu spędzać z Tobą.
- Ze mną? - Zdziwiła się.
- No, jako przyjaciele oczywiście. - Speszył się.
- Spoko, spoko.
* W trakcie rozmowy wszedł pies. *
- Hau! Hau!
- O, co to za mały szkrab. - Schyliła się, żeby go pogłaskać.
- Grrrr. - Pies nie za bardzo polubił nową koleżankę i gdy ta zbliżyła do niego rękę lekko ją ugryzł.
- Ał.. No wiesz. - Złapała się za rękę.
- Głupi pies. Spadaj stąd! Nie będziesz jej gryzł! - Powiedział zdenerwowany Leon i wskazał na drzwi.-
Zwierzak się posłuchał i wyszedł.
- Nic Ci nie jest Violu? Nie ugryzł się za mocno? - Zmartwił się.
- Nie, nie. W końcu jestem dla niego obca. Rozumiem jego reakcje. - Violetta.
- Nigdy tak się nie zachowuje. Przepraszam Cię za niego.
- Nie ma sprawy.
* Rozmowa ciągła się i ciągła. Rodzice i babcia chłopaka musieli wyjechać w pilnej sprawie, a narzeczeństwo zostało samo w domku nad jeziorem.Po paru godzinach nadeszła pora wieczorna i po kolacji Leon wraz ze swoją przyjaciółką udał się na spacer. *
- Dobrze, że udało nam się od nich wyrwać. - Leon.
- Noo.. Przynajmniej nas nie będą ciągle wypytywać.
- To co tam powiesz?
- Em.. nic ciekawego. To pewne. - Odpowiedziała.
- Aha.. to kiepsko.
- A ty coś powiesz? - Spytała niepewnie.
- Też nic ciekawego.
* Spacerują już sobie paredziesiąt minut. W pewnym momencie Viola potyka się o konar, a Leon ją łapie *
- Dzięki...
- Nie ma za co.
* Stali tak pare minut i patrzy sobie prosto w oczy. W końcu Leon się odezwał *
- Wiesz co.. teraz widze jaka jesteś bardzo ładna. - Powiedział, usmięchając się.
- Dziękuję. - Odwzajemniła uśmiech.
* Po całym uśmiechaniu się do siebie, chłopak przybliżył swoją twarz do Violetty, ta zrobiła to samo. Wtedy między nimi dochodzi do pocałunku.. *
~ W tym samym czasie. ~
- Wiesz co Fran... - Zaczął Jeremiasz.
- Co?
~ Z powodu wielu godzin spędzonego czasu razem z Francescą, Jeremiasz postanawia powiedzieć jej co do niej czuje. ~
- Dużo czasu ze sobą spędzaliśmy w trakcie tego całego oszustwa no i głupio mi ci to mówić, ale wydaję mi się, że coś do Ciebie czuje. - Powiedział nieśmiało.
- Czyli, że się we mnie zakochałeś??
- Em.. no tak.
- Aha...
- Sorki, nie zwracaj na mnie uwagi.. - Odwrócił się i już chciał iść, gdy Francescka złapała go za rekę.
- Czekaj.. To co powiedziałeś było słodkie. Ja tez od dłuższego coś do Ciebie czuje.
- Naprawdę? - Otworzył oczy ze zdumienia.
- Tak, nie wyraźnie mówie? - Powiedziała żartobliwie.
- Wyraźnie, wyraźnie.. Po prostu nie moge w to uwierzyć..
- To uwierz - Uśmiechnęła się.
- Wciąż to dla mnie szok... tyle Ci powiem ;D
- No nie dziwie się.. Chyba nie na codzień dowiadujesz się, że ktoś się w Tobie zakochał. - Powiedziała.
- Racja. Ej, a własnie co do tego.. To może spróbujemy być ze sobą??
- Jasne. - Zgodziła się i przytuliła go.
- Ech.. teraz tylko trzeba wykombinować jak zeswatać Viole i Leona.. Oni naprawdę do siebie pasują...-Fran
- Może wymyślimy jakiś małe spotkanie towarzyskie?? Nikt nam nie będzie przeszkadzał, jego rodzice wyjechali.. A pomimo tego, że gościa nie trawie to chce żeby moja kuzynka była szczęśliwa. - Jeremiasz.
- Mam pomysł! - Wykrzykła i powiedziała wszystko co planuje.
~ Viola i Leon ~
( Chłopak, postawił dziewczynę na nogi i stali trzymając się za dłonie )
- Co to było? - Spytała się Viola.
- Pocałunek..
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi... - Powiedziała.
- No racja..
- Udawajmy, że nic się nie stało. Nie chcę, żeby nasza przyjaźń się zniszczyła. - Violetta.
- Ech... [...] Dobrze. - Zgodził się.
* Po tej sytuacji wrócili do domu. Tam już na nich czekali Jeremiasz i Fran. *
- Już jesteśmy.. - Przywitał się, Leon. A Violetta bez słowa poszła na góre...
- Co jej jest? - Spytała się zmartwiona Fran.
- Ech.. nie wiem. Lepiej będzie jak ja i też pójdę do innego pokoju. - Powiedział i poszedł.
* Na górze Violetta siedziała na łóżku. Była w szoku.. *
Violetta
Nie mam pojęcia co się stało.. Jak ja teraz mu spojrze w oczy? To była taka niezręczna sytuacja.. Jednak coś poczułam, coś wisiało w powietrzu. Na dodatek te jego czułe spojrzenie odebrało mi rozum i doszło do pocałunku... Ech nie wiem co robić. Chyba się w nim zakochałam, Jeremiasz miał rację.
Leon
Jezu co ze mnie za debil! Pocałować swoją przyjaciółkę?! Tak się tylko mógł zachować idiota! Jak ja teraz z nią będę normalnie rozmawiać?! Po cholere mi to było? Na dodatek pomyślałem, że coś z tego będzie i uda mi się jej wyznać w końcu miłość, a tu ona wyjeżdża z przyjaciółmi. Muszę wreszcie to pojąć ona nie chce ze mną być i nie będzie chciała nigdy. I jeszcze wyjechałem jej z tym, że jest ładna.. Boże .. Powinienem coś wymyślić, żeby przeprosić za tą całą sytuację. Może zrobie jej niespodziankę.
* Do pokoju w którym siedziała Viola, weszła Fran. *
- Hej, coś się stało? - Spytała.
- Cześć Fran. Ech.. tak.
- Co?
- Byliśmy na spacerze i ja się potknęłam, a wtedy on mnie złapał no i biliśmy blisko siebie, potem powiedział że jestem bardzo ładna, a ja na to dziękuję i doszło do pocałunku .... - Powiedziała szybko na jednym wdechu.
- Łaał... No to grubo.
- Myślisz, że o tym nie wiem? Powiedz mi jak ja teraz mam z nim normalnie gadać?
- Podchodzisz, zaczynasz gadać. To nie takie trudne ;) - Fran.
- Wiesz co ja mu powiedziałam po tym?!
- Nie.
- Spytałam się co to było! Że jesteśmy przyjaciółmi! Jestem jakąś idiotką.. - Viola.
- Ojć..
- Dobra, ale no nie przejmuj się mną. Powiedz co tam u Ciebie i Jeremiasza. Dużo czasu spędziliście ze sobą.
- Jesteśmy razem. - Uśmiechnęła się do niej.
- Nie gadaj! Serio?
- Noms. Wiesz jaki on jest słodki? - Francesca.
- Nie.. w końcu to tylko mój kuzyn ;D
* W dzień wyjazdu Violetta czuła się strasznie. Miała kaszel, katar i wszystko ją bolało. Dla jej własnego dobra, Leon wraz z Francesca i Jeremiaszem postanowili przełożyć wyjazd. *
- Violu, potrzebujesz czegoś? - Spytał się jej udawany narzeczony.
- Ech.. nie wiem. Mógłbyś mi przynieść szklankę wody?
- Jasne.
Violetta
Niedawno był ten straszny dzień z moim odpałem, a dzisiaj przeziębienie.. Na dodatek Leon się teraz musi mną zajmować, bo Fran i Jeremiasz pojechali na festiwal, który jest urządzany niedaleko tego miasteczka. Zostaliśmy w domu sami. Mam nadzieję, że to tylko przejściowe i szybko wyzdrowieje.
( Chwile później, Leon przyniósł Violettcie wode i rosół ) .
- Już jestem. - Podszedł do jej łóżka i wręczył jej tace ze szklanką wody, lekami i rosołem.
- Nie prosiłam Cię o leki i rosół, ale bardzo Ci dziękuję.
- Nie ma sprawy.
- A co do tego pocałunku... - Zaczęła Viola.
- Nie mów mi więcej o nim. Wiem, że jesteśmy przyjaciółmi i tak nie powinno być. Bardzo Cię przepraszam też za tą sytuację. Pewnie przeze mnie poczułaś się niezręcznie. - Przerwał jej, Leon.
- Ech.. Dobrze.. Ale to też po części moja wina, więc nie czuj się winny.
- Wątpie. To nie ty nie mogłaś się powstrzymać przed pocałowaniem mnie. - Powiedział odwracając głowę.
- Czyli, że to było celowe? - Spytała.
- Em.. Tak podziałała atmosfera wokół nas, która panowała.
- Aha.. - Powiedziała i spuściła głowę w stronę rosołu.
- Ja lepiej może już pójdę. Muszę coś jeszcze załatwić.
( Przez całą chorobę, Leon opiekował się Violą tak dobrze jak tylko potrafił. Gdy raz miała wysoką gorączke chciał wołać pogotowie. Jednak ona się nie zgodziła, a on wciąż napierał. Stanęło na tym, że co 2 godziny zmieniał jej kompres i siedział przy jej łóżku całymi nocami. )
* Pare dni później atmosfera w domu była bardziej rozluźniona niż przedtem. *
- Chcielibyście z nami pójść na piknk? - Zaproponował Jeremiasz.
- Jasne nie ma problemu. I tak się już lepiej czuje i teraz zostało mi tylko wspomnienie z choroby.
- To, fajnie. Ide po Leona. ;D - Powiedziała Fran.
* Już na pikniku *
- Dobre Ci wyszły te kanapki, Fran. - Viola.
- Dzięki.
- To co tam powiecie? - Jeremiasz.
- Em.. no nic. - Viola.
- Leon, czemu siedzisz taki cichy? - Fran.
- Nie wiem.. Tak jakoś..
* Chwilę później Jeremiasz dostał sms'a. *
- Kto to? - Fran.
- To z firmy. Nagła sprawa. Musimy jechać Fran.
- Może ja tez z wami pojadę? W końcu jestem szefem. - Leon.
- Nie ma takiej potrzeby. To dotyczy tylko mnie i Franceski.- Jeremiasz.
- Aha, no dobra. - Leon.
- To trzymajcie się. - Fran.
* Krótko po odejściu nowej pary, Violetta i Leon zaczęli swobodnie ze sobą rozmawiać, a nawet się wygłupiać. *
- Coś tu masz. - Leon, wskazał na jej nos.
- Co??
- To . - Chłopak ubrudził Violę na nosie bitą śmietaną z truskawki.
- Osz ty... - Dziewczyna próbowała się odegrać i gdy się śmiał, włożyła mu winogrono do ust.
- Mmm.. dobre. Nie wypał, Violetto. - Zaczał się śmiać.
- Ehe... - Sfrustrowana, wzięła bitą śmietanę i nalała mu ją na nos.
- No wiesz ty co... Zaraz Cię dorwę. - Zabrał jej dozownik ze śmietaną, a ta zaczęła przed nim uciekać. On natomiast ją gonił.
- Nie uciekaj. - Leon.
- Bo??? - Viola.
- Bo chce się odegrać.
- Haha. Nie uda Ci się ;D
* W końcu jednak ją złapał, a gdy to zrobił podniósł ją *
- A teraz pójdziesz ze mną. - Powiedział żartobliwie.
- Nie mogłabym na własnych nogach???
- Nie. - Zaśmiał się i szedł z nią.
* W końcu dotarli do altany obok domu. Był już wieczór.Wszędzie dookoła paliły się świece i lampy. Było bardzo romantycznie. Leon odłożył Violę na ziemię. *
- Da dam! - Leon.
- O matko, jak tu ślicznie!
- Podoba Ci się?
- No jasne! To była ta sprawa do załatwienia?
- Tak. Planowałem to od dobrych paru dni.
- Serio? Jeejku jakie to słodkie.
- A teraz chodź do środka.
(Złapał ją za rękę i zaprowadził do środka altany. Jak usiedli i już trochę rozmawiali zdobył się na odwagę, żeby jej powiedzieć coś o czym bardzo chciał . )
- Violetto, od dłuższego czasu rozpamiętuję tą sytuacje, na spacerze... I to co mi powiedziałaś, żebyśmy o tym zapomnieli. Ja nie potrafię o tym zapomnieć. Już długo też zbierałem się na odwagę, żeby Ci powiedzieć że mi się podobasz od samego początku. Cały czas się próbowałem powstrzymać, żeby czasem nie podejść i Cię nie przytulić.
- Naprawdę? Ja też tak mam. Poza tym myślisz, że zgodziłam się być twoją udawaną narzeczoną z tego powodu, że mi pożyczyłeś pieniądze, albo że się w to wkręciłam?? To mi pasowało. Dużo czasu dzięki temu z tobą spędziłam. A to co powiedziałam na spacerze nie mogłam sobie darować. Myślałam, że już Cię do mnie zniechęciłam. Na dodatek zgubiłam pierścionek zaręczynowy.. Musiał mi wypaść podczas uciekania.
- Nie przejmuj się nim. Kocham Cię i nic nigdy tego nie zmieni.
- Ja Ciebie też kocham.
* Chwilę później wyszli przed altanę, a Leon wyciągnął zapalone lampiony. *
- Ojej. Lampiony! - Ucieszyla się Viola.
- Wiem, że jak byłaś małą dziewczynką uwielbiałaś je puszczać razem z tatą. Więc pomyślałem, że to Cię ucieszy.
- Dobrze myślałeś.
( Podał jej jeden i jeden zostawił sobie. Potem je w tym samym czasie puścili. )
- Ale to pięknie wygląda. - Powiedziała.
*Violetta była wpatrzona w lampiony, a Leon patrzył się na jej uśmiechniętą twarz i nic się nie odezwał. *
Leon
Jejku.. Ona ślicznie wygląda w tym świetle księżyca.. Muszę się w końcu zebrać na odwagę, żeby zrobić to czego się tak bałem, bo inaczej strace szanse.
- Co tak się patrzysz? Mam coś na twarzy?
- Nie. Po prostu jesteś śliczna.
- Ty też jesteś niczego sobie. - Odpowiedziała.
( Nadeszła chwila ciszy.. Leon wyciągnął w końcu z kieszeni pierścionek zaręczynowy. )
- Violetto..
- Tak? - Spytała się.
*Chłopak klęknął przed nią na jedno kolano*
- Wyjdziesz za mnie?
Violetta
O matko to się dzieję naprawdę. Leon chce żebym była jego żoną!
- Tak!
( Narzeczony włożył jej pierścionek na palec, wstał i ją pocałował )
- Obiecuję, że już nigdy nas nic nie rozdzieli. - Leon.
THE END
I jak wam się podobał ONE SHOT - UDAWANA NARZECZONA?
Komentujcie ;)
Ps. To jest już jak na razie ostatni One Shot i post napisany przeze mnie (mimo, że nie było ich tak dużo) z powodu roku szkolnego i dużej ilości nauki.
Więc jak możesz to napisz te pare słów w komentarzu żebym wiedziała co sądzisz o tym One Shot'cie.
Pa,pa!
~Roksi~ :*****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz