niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 15

Uwaga! Rozdział posiada dwuznaczne i intymne sytuacje. Czytasz na własną odpowiedzialność.

*********************************************************************************

*Violetta*


Po 2 godzinach dotarliśmy przed dom (a raczej willę) Verdas'a. Mieszkanie było całe oszklone i urządzone w nowoczesny sposób. Brama była automatyczna i, gdy tylko podeszłam - otworzyła się. Na zewnątrz budynku znajdował się przepiękny ogród pełen kwiatów, w którym przeważały czerwone róże. Przy płocie po prawej stronie znajdowała się biała altanka, a wokół niej były śliczne stokrotki i krzaki pełne jakichś roślin. Do wejścia prowadziła dróżka ułożona z drogiego kamienia (a przynajmniej na taki wyglądał). Stałam przed budynkiem jak wryta z otwartymi ustami. Nagle poczułam na swojej talii czyjąś rękę i oddech na szyi.

- Nie stój tak, bo zmarzniesz. Nie jest za ciepło. - fakt. Pogoda nie należy do zadowalających.
- Yy.. Ta-ak. - powiedziałam jąkając się.. 
- To chodź. - wyciągnął do mnie dłoń i już po chwili stałam w salonie tej ogromnej posiadłości.
- Wow.
- Mam rozumieć, że się podoba? - uśmiechnął się pod nosem.
- A czemu miałoby mi nie przypaść do gustu? - podniosłam jedną brew, po tym jak "oprzytomniałam".
- Eh.. Po prostu jesteś jeszcze dla mnie tajemnicą. Tyle. - zaniósł bagaże na górę.
- Pomóc Ci? - krzyknęłam do chłopaka.
- Nie trzeba. Jestem dużym i silnym chłopcem.

*~*~*~*

Wieczór upłynął nam na rozmowie. Rozsadziliśmy się na wygodniej kanapie w salonie. Po chwili ciszy, Leon zaproponował grę w pytania. I niby mam go traktować jak "dużego chłopca" ? Eh..

- Jakiego zapachu są Twoje perfumy? - o mój Boże.. Zanim się zorientowałam jakie pytanie padło z moich ust, Verdas szykował się do odpowiedzi. Po jaką cholerę mi to wiedzieć?!
- Nie perfumuję się.. Ja tak pachnę z natury. - wyszczerzył się, a ja odwzajemniłam miły gest. 
- Serio? Kitujesz. - pacnęłam go w ramię. 
- Przysięgam, że to prawda. Poza tym po co Ci to było wiedzieć? - przechylił głowę w prawą stronę.
- Em.. Bo jak się do Ciebie zbliżam, to wiesz..Po prostu podoba mi się ta woń. - zarumieniłam się. Czy ja już zwariowałam?!
- Mhm. Skoro ją lubisz, to chodź. - poklepał się rękami w uda. 
- Że tam? - wskazałam na jego nogi.
- A gdzie? Oczywiście, że tu. 
- Ale ja.. - nie dokończyłam mówić, a mężczyzna w mgnieniu oka, usadowił mnie na swoich kolanach. Siedziałam na nim z głową opartą o jego ramię.
- Guzdrałaś się. Musiałem Cię ośmielić. - puścił do mnie oczko. 
- Szło zauważyć. 
- Wygodnie? - spojrzał na mnie.
- Oczywiście. 
- Cieszę się.. To teraz moja kolej, tak? - zaczął bawić się moimi palcami u rąk.
- Mhm. - przytaknęłam.
- Podobam Ci się? - momentalnie odskoczyłam. To był mój błąd, ponieważ oparcie było niskie i poleciałam za kanapę. Jak to musiało wyglądać? 
- Ałć. Mój tyłek. - zrobiłam grymas na twarzy. Oby dwoje wybuchnęliśmy, niepohamowanym śmiechem.
- Kurde. Nic się nie stało? Nie chciałem żebyś mi się tu połamała. - pomógł mi wstać.
- Nie szkodzi. Nic mi nie jest. - wytrzepałam sobie tył spodni. 
- Aż tak przeraża Cię moja osoba? - nagle posmutniał.
- Co? Nie! - krzyknęłam depresyjnie. Jeju. Violka. Pieprznij się w ten zakuty łeb. 
- Hę? Ale przecież.. - złapał się za kark.
- Nie mam zielonego pojęcia dlaczego tak zareagowałam, ale to nie jest dlatego, że mnie przerażasz. - spuściłam głowę i nagle moje buty zaczęły się wydawać bardzo interesujące.
- Czyli, że odpowiedź brzmi, nie? - czułam na sobie jego wzrok. Czy mam powiedzieć prawdę? A może siedzieć cicho?
- Em.. - uciszyłam się. Znowu wtopa. Leon podszedł do mnie, chwycił mnie za podbródek i podniósł do góry. Nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą. 
- Nie lubię, gdy tak robisz. - zwrócił uwagę na dół mojej twarzy. Natychmiast zagryzłam wargę.
- Za tym też nie przepadam. - dodał.
- Cz-czemu? - stałam tam jak zahipnotyzowana.
- Kusi mnie to. - chwila. Co?!! - Przez Twój nawyk mam ochotę Cię pocałować. - zbliżyliśmy się do siebie. Dzieliły nas milimetry. Oddzielne klatki piersiowe, złączyły się w jedną i rozpoczęły równo oddychać. Był coraz bliżej. 

*Leon*

Nie mogłem się dłużej powstrzymać.. Wpiłem się w jej usta, a kąciki, musnąłem lekko językiem. Zacząłem na nią naciskać. Chciałem żeby odwzajemniła całusa. Zrobiła to. Moje ręce powędrowały na jej talię i przyciągnęły mocniej do siebie. Dziewczyna natomiast położyła swoje,  na moim karku, wplątując jedną dłoń we włosy. Pocałunek od delikatnego i uwodzicielskiego, zamienił się w pełen pożądania i namiętności. Castillo pociągnęła za końcówki mojej "szczeciny" na głowie, a ja cicho jęknąłem z przyjemności. Uśmiechnęła się pod nosem. Wtedy postanowiłem wsunąć język do środka jej ust. Pokrótce napotkałem jej. Podczas chwilowej przerwy na oddech, uniosłem jej szczupłe nogi i owinąłem wokół swojego torsu. Kierowałem się z nią na górę, do sypialni. Tak dawno nie czułem jej bliskości. Brakowało mi mojej żony. Zatraciłem się. Momentalnie znalazłem się z nią na łóżku.Siedziałem na niej okrakiem, a ona leżała i patrzyła się na mnie swoimi pięknymi oczami. Momentalnie pozbyłem się bluzki Violi, a ona koszuli, którą dziś miałem na sobie. Znowu zaczęliśmy się całować. Jej ręce błądziły między moimi włosami, a moje po jej plecach. Zacząłem składać drobne pocałunki, na jej szyi, ramionach, obojczyku i brzuchu. Widziałem, że wywołuje to przyjemne dreszcze. Zachęcały mnie jeszcze bardziej. Wróciłem do jej twarzy i znów zauważyłem, że przygryza wargę. Złapałem ją w zęby i lekko ruszyłem do siebie. To były najpiękniejsze chwile w życiu. Gdy już miało dojść do czegoś więcej, opamiętałem się i odsunąłem. 

- Przepraszam. Nie mogę. Nie mogę wykorzystać Twojej amnezji. - schowałem twarz w dłoniach.
- Leon.. Nie przepraszaj mnie. Sama tego chciałam. - usiadła obok, na krawędzi łóżka.
- Ale.. ja.. Ja nie chcę tego robić, gdy Ty nie będziesz wiedziała kim dla Ciebie jestem. - uniosłem wzrok na nią.
- Za szybko sobie nie przypomnę. Proszę. Powiedz. - gładziła moje ramię.
- Jestem.. - nie wiem czy jej to wyjaśnić. Wtedy byłoby łatwiej dla naszej dwójki.. Ale jak ją to przerazi i mnie zostawi? Zostało jej niewiele czasu. Nie chcę, żeby to się tak kończyło.
- Śmiało. Przecież Ci nie ucieknę. - zaśmiała się.
- Obiecujesz? - złapałem ją za dłoń.
- Obiecuję. Mów. - nakazała.
- Jestem Twoim mężem. Mamy dwoje dzieci. Lenkę i Damien'a. - wiem, że to pewnie brzmiało jak głupi żart. Chyba też tak to potraktowała, bo do razu zaczęła tarzać się po podłodze.
- Hahaha! A tak na serio? - usadowiła się przede mną.  
- To jest prawda. Wiem o Tobie wszystko, Violetto. - spojrzałem na nią poważnie.
- Hm.. To czego nie lubię? 
- Napalonych facetów, makaronu, brokuł, malin, kotów i zapachu konwalii. - phi. Łatwe pytanie.
- Dobrze. A jaki jest mój ulubiony kolor? 
- Odcienie fioletu, różu. Poza tym biały, turkusowy i miętowy. - wyszczerzyłem się.
- Mhm. Jak mają na imię moi rodzice? - eh.. trudny temat.
- Ojciec : German, matka: Angie. - mam nadzieję, że się nie pomyliłem. Ten dzień jest dość chaotyczny.
- Raczej to jest bez sensu, bo pewno wiesz wszystko. - skrzywiła się.
- Nie jesteś jakoś zniesmaczona tym, że okazałem się Twoim małżonkiem? - zdziwiłem się.
- Nope. Czuję, że coś mnie do Ciebie przyciąga. Zresztą podobasz mi się. - pokazała mi swoje ząbki. Nie czekając chwili dłużej, upadłem na kolana i przytuliłem się do młodej Verdas. Dobrze, że dowiedziała się prawdy ode mnie.
- Kocham Cię, Violu. 

*Violetta*

- Czuję, że ja Ciebie też. - alleluja! Jak ja się cieszę! 
- Wiesz jakim jesteś dla mnie szczęściem? - położył ręce na moich ramionach.
- Wiem. Ale jest mały problem.. - przewróciłam oczami.
- Hm? O czym Ty mówisz? - wyraźnie się zszokował.
- Diego niedawno wyjaśnił mi, że on i ja ze sobą chodzimy.. Po pocałunku z nim nawet - zorientowałam się co właśnie powiedziałam. Zakryłam usta dłonią. Ja pierdolę.. Co ja palnęłam?
- Poczułaś motylki w brzuchu? - przeniósł wzrok na szafkę, stojącą obok.
- Tak, ale to pewnie niestrawność. Wiesz jakie żarcie podają tam w szpitalu.. Tamten typ jest sam w sobie obleśny.. Nie mogłam z nim się umawiać. Już wtedy miałam wątpliwości co do prawdy.. - odwróciłam jego twarz tak, by spojrzał na mnie. - Leon. To nic nie znaczyło. On tego całusa wymusił na mnie. - wyjaśniłam. Nagle w jego oczach było coś dziwnego.. Zanim się skapnęłam o co chodzi, obrócił mnie plecami i przyciągnął moje ciało do swojego. Zaczął ssać skórę na mojej szyi. Jęknęłam po cichu i odchyliłam głowę w tył, a to go bardziej zachęciło. Wbił się mocniej. Bolało, ale to było przyjemne. Przejechał językiem po czerwonej plamce i tak zrobił malinkę.
- Jesteś tylko moja. - ucałował mnie w policzek.

THE END
*********************************************************************************
Hahaha xD Nie wierzę, że to ja napisałam. Chyba jestem w jakimś transie. xDD Mam nadzieję, że nie było za bardzo "osobiście" i nie zrazicie się do mojego opowiadania. xD Chciałam w końcu przełamać rutynę. ;'D Proszę Was o komentarze. <3 Baardzoo ładnie proooszeeee. ^.^
~Rokseł
PS. Przepraszam, że wyszedł taki krótki. ;c 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz