sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 7

Następnego dnia ja Leon, Lena i Damien pojechaliśmy do centrum handlowego w celu kupienia jakichś ubrań.
- Wejdźmy do tego sklepu. - Powiedział Leon.
- Tato, ale to jest sklep ze zwierzątkami. A my mamy kupować ublanka... - powiedziało mu się niewyraźnie.
- Właśnie, Leon co ty kombinujesz? - Spytałam.
- Nic.
Leon wszedł do sklepu zoologicznego, a ja z Lenom i Damien'em zostałam przed wejściem. Po półtorej godziny Leon wraca z króliczkiem w klatce i chomikiem.
- Proszę, malutka. - Schylił się i dał jej królika.
- Dzięki tato! Kochiam Cię :) - rzuciła mu się na szyje.
- No, Leon fajnie że w końcu dałeś jej coś fajnego. - Powiedziałam.

- A to dla Ciebie młody, przed wyjazdem do babci. - Powiedział.
- Ooo dzeki tatio - powiedział Damien podekscytowany sytuacją.
- I jak Lenka? Podoba się? - Spytałam.
- Tak mamusiu.
- A tobie Damien?
- Jest git
- To idziemy dalej.
W centrum spędziliśmy jakieś 3 godziny. Potem pojechaliśmy na obiad do kawiarni. Zamówiliśmy sobie po ciastku a dla królika 2 marchewki i sałatę. Około 15 byliśmy u babci Damien'a, i zostawiliśmy tam chłopca, a córeczka została z nami, ponieważ byłoby tak bezpieczniej.Wróciliśmy do domu po 20.
- Fajnie było wies tatuś?
- Tak?
- Nio nawet baldo
- Dobrze, teraz zmykaj na górę myć ząbki. - Przerwałam.
Lena poszła myć ząbki, a ja i Leon mieliśmy chwilę dla siebie.
- To co robimy? - Spytał.
- Ja pójdę na górę ubrać się w coś wygodnego, bo mam dosyć tych szpilek.
- Okej... Ja w takim razie zrobię kolację. - Leon.
Szykowanie się zajęło mi chyba jakieś 4 godziny... Zeszłam na dół i zobaczyłam pięknie przystrojony stół i świece. O dziwo Lenka już spała..
- Wow... Leon z jakiej to okazji? - Powiedziałam zdziwiona.
- Z takiej, że jesteśmy razem. :3 - Spojrzał się ciepło na mnie.
- Proszę, siadaj. - Powiedział.
Usiadłam, a następnie zaczęłam się zajadać pysznościami, które były przygotowane przez Leosia. On jest naprawdę bardzo romantyczny.. Zrobił tak, że Lenka śpi, Damien został u babci i teraz mamy kolację przy świecach...
- Widzę, że Ci smakuje. - Zaśmiał się.
- Ha, ha bardzo śmieszne.
Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
-Otworzę. - Powiedziałam i podeszłam do drzwi.
- Hej, Violu. - Fran.
- O cześć. Jakie miłe spotkanie. :)
- Przyszłam zająć się Lenką, gdy Was nie będzie w domu.
- Em.. nas?
Obejrzałam się i o dziwo przede mną stał Leon z kurtką w rękach.
- Tak, Violu nas. - Powiedział.
- Wychodzimy?? - Byłam zdziwiona tą sytuacją.
- Tak.
- To idźcie ja już się nią zajmę. - Fran weszła do środka .
- No dobrze...
Wyszliśmy z domu i poszliśmy na niespodziewany spacer zaplanowany przez Leona.
- Mogę wiedzieć o co chodzi? - Spytałam się.
- Dowiesz się w swoim czasie.
Potem już tylko spacerowaliśmy w stronę postoju dorożek. Mój chłopak dał znać Panu, który prowadzi dorożkę i podjechał do nas. Mimo mojego zdziwienia, wsiadłam i jechaliśmy aleją oświetloną latarniami. Było bardzo romantycznie. Słychać tylko postukiwanie kopyt koni i widać blask księżyca.
- Leon.. jak ty to?? - Obróciłam się w jego stronę.
- Dałaś mi czas żeby to zaplanować, gdy się szykowałaś. - Uśmiechnął się.
- Muszę tak robić coraz częściej.
- Mi to nie przeszkadza. Dla mnie możesz się wcale nie szykować, bo jesteś piękna nawet i bez tych drogich ciuchów i makijażu.
Słysząc to zrobiło mi się ciepło na sercu i oparłam głowę o jego ramie, podziwiając uroki nocy.
- Violu... Wiesz, że Cię kocham prawda?
Podniosłam głowę, odsunęłam się i spojrzałam w jego stronę.
- Wiem. Ja Ciebie też.
- Wiesz też chyba, że jesteś dla mnie jedyna. - Ciągnął.
- Wiem.
- Przysięgam Ci, że nigdy nie dopuszczę aby Cię ktoś zranił.
- Leon, oszalałeś?
Po chwili dorożka, stanęła a obok niej zatrzymał się jakiś mężczyzna ze skrzypcami i zaczął grać na nich. Przepiękną melodię.
- Tak. Na Twoim punkcie. Jesteś dla mnie wszystkim. Traktuję Cię jako dar od losu. Myślałem, że już na zawsze będę sam. Że już nigdy się nie zakocham. Aż w końcu pojawiłaś się ty Violetto. Nie chcę Cię stracić. Chcę z Tobą być, aż do śmierci.
Słysząc to wszystko... Miałam łzy w oczach. Wiedząc, że ktoś taki jak on tak bardzo mnie kocha jak ja jego. Chciałam mu się rzucić na szyję i go przytulić. Jednak w pewnym momencie on uklęknął.
- Moja kochana. Zaszczycisz mnie swoją obecnością przez całe nasze życie?
Zrobił to! Oświadczył się! Na dodatek nie prostymi słowami tylko od serca.
- Tak. - Zgodziłam się, a on włożył mi pierścionek na dłoń i złożył pocałunek na moich ustach.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, Leon. Ale nie uważasz, że to za szybko?
- Przy Tobie czas płynie wolniej. Poza tym nie chcę żeby ktoś nas rozdzielił. Wiedząc, że jesteś moją lubą nikt nie spróbuję Cię skrzywdzić. Bo tego bym nie przeżył.
- Och, Leon. - Rzuciłam mu się w ramiona, a ten mnie przytulił z wielką czułością.

 Witam Was.. Ten rozdział napisałam ja... Tak - właścicielka bloga. :) Po wielkiej przerwie. Postaram się aby te przerwy już się tak często nie zdarzały. Mamy teraz długi weekend. Więc może, coś jeszcze uda mi się napisać. :) Przy okazji zapraszam Was na mojego drugiego bloga http://moja-twierdza-pamietnik.blogspot.com/ Też jest o Violetcie. Tyle, że w zupełnie innym wydaniu niż ten ;) Mam nadzieję że blog i rozdział się podoba. KOMENTUJCIE I MOTYWUJCIE! ;3

~Roksi~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz