niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 9

*Rok później*

- Hej skarbie. Jak tam u babci? - zapytałam, rozmawiając z Lenką.
- Hej mamuś. U nas dobrze - odparła.
- Tęsknię za Wami. Już niedługo się spotkamy. Jestem teraz w drodze powrotnej z Werony.
- My za Tobą też mamusiu.
- O, dobrze. Teraz muszę kończyć zaraz lądujemy. Kocham Cię, uściskaj ode mnie brata. Pa.
- Ja Cię też. Papa.

Chwilę później rozłączyłam się i wróciłam na miejsce. Wciąż żałuję, że pojechałam tam z Leonem.. Nie daruję mi tego co tam zaszło. Nie będę od niego odbierać telefonów, niech sam się zastanowi nad tym co zrobił, nie mam zamiaru tłumaczyć mu co jest dobre, a co złe. Nie jestem jego niańką. Czasem mam wrażenie, że mój narzeczony zachowuje się jak dziecko.

* 3 godziny później *

Jestem już od paru godzin w domu. Przywitałam się ze wszystkimi robiąc sztuczny uśmiech. Niestety nie miałam powodów do radości. Całe ciało mnie boli jakbym wpadła pod autobus. Na dodatek - wspomnienia. Te tragiczne, utkwiły mi w pamięci. Dobrych była niamiastka. Rodzina i znajomi dopytywali się gdzie zgubiłam swojego ukochanego i byli zawiedzeni. Jednak ja nie za bardzo. W sumie cieszę się, że nie ma go w tej chwili ze mną. Teraz tylko marzę, żeby położyć się spać.

***

- Synku idź do Lenki się pobawić. Ja w tym czasie zrobie nam obiad.
- Dobrze mamo. - powiedział i rzucił się w stronę salonu.

Przez pierwsze 10 min. robiłam obiad, potem jednak zadzwonił dzwonek do drzwi. 

- Dzień dobry. Coś się stało? - zaczęłam.
- Nie nic. Jestem nowym sąsiadem, mieszkam dwa domy dalej. Postanowiłem się zapoznać z nowymi sąsiadami. Nazywam się Diego. 
- Ja Violetta, miło mi poznać. - przywitałam się. W tym samym czasie doszły mnie krzyki Lenki.
- Mamo! Deniel wyrwał mojej laleczce głowę! 
- Zaraz do Was przyjdę. - odparłam.
- Co, dzieci? A gdzie tata? - spytał Diego
- Ich tata jest w Weronie i przyjedzie dopiero po paru latach.
- Wyjechał za pracą tak?
- Em.. Tak. Teraz wybacz, muszę wracać do dzieci. - usmiechnęłam się.
- Jasne. Jak coś, służę pomocą. - rzekł.

Potem dzień minął normalnie. Późnym wieczorem postanowiłam porozmawiać z Leonem przez skype.

- Cześć kochanie. - przywitał się.
- Nie nazywaj mnie tak. Nie po tym co się stało. 
- Ile razy mam Ci powtarzać, że nie chciałem. Po prostu szlak mnie trafił jak Cię zobaczyłem w twoarzystwie jakiegoś fagasa. Na dodatek w restauracji wieczorem. Może mi jeszcze powiedz, że do czegoś między wami doszło!
- Leon, nie zaczynaj. Nie powinieneś i tak mi tego zrobić. Myślałam, że mogę czuć się przy Tobie bezpiecznie. Tym czasem się myliłam!
- Zrozum. Byłem zazdrosny. Dobrze wiesz, że taki jestem. Jednak musisz robić wszystko bym się tak czuł.
- Nie pleć bzdur. Wiesz, że tak nie jest i nigdy nie będzie.
- Ja wiem swoje.
- Więc dlaczego chcesz się ze mną ożenić?! Skoro tak Ci przeszkadza towarzystwo mojego przyjaciela i innych chłopaków to może będzie lepiej jak się rozstaniemy!
- Nie, Violu. Nie będzie lepiej. Ty wiesz jakie ja mam wyrzuty sumienia? Wyobrażasz sobie w ogóle jak ja Cię bardzo kocham? Powiedz mi czy ty nie byłabyś zazdrosna? 
- No byłabym Leon. Jednak to Cię nie usprawiedliwia.
- Violetto, proszę nie kłóćmy się. Bez Ciebie moje życie nie miałoby sensu. 
Przepraszam jeszcze raz. Ja przysięgam nie chciałem. Wiesz, że nie dałbym rady Ci czegoś zrobić. Będę nad sobą panował. 
- Nie wiem czy Ci wierzyć. Muszę to sobie wszystko przemyśleć. - powiedziałam i rozłączyłam się. Potem sprawdziłam czy dzieci spokojnie śpią i wróciłam do pokoju, do łóżka. 

* 3 miesiące później *

Przez całą nieobecność Leona, przy dzieciach i domu pomagał mi Diego. Bardzo się zżyliśmy. Polubiłam go i mam wrażenie, że on mnie też. Jest uroczy, słodki i opiekuńczy - jak Leon. Jednak w brunecie jest coś co wbudza we mnie spore zaufanie. Już jutro wraca mój narzeczony. Nie rozmawiałam z nim od czasu tamtej kłótni mimo, że próbował nawiązać ze mną kontakt. Ale ja nie miałam ochoty z nim się znów sprzeczać.  Zastanawiałam się nad naszym związkiem cały okres czasu. Już wiem co zrobić. Teraz tylko potrzebuje wsparcia, żeby móc pogadać z nim o tym. Chwilę później zadzwonił telefon.

- Halo? Diego?
- Tak. Jak się masz?
- A dobrze. Dzięki że pytasz. 
- Violu, dzwonię żeby się spytać czy mogę wpaść do Ciebie. Chciałem pogadać.
- Jasne, wpadaj. Nie mam nic przeciwko temu. - zgodziłam się.
- To do zobaczenia. - pożegnał się i odłożył słuchawkę. 

Godzinę potem, Diego i ja, już rozmawialiśmy. 

- Wiesz co Violu, zazdroszczę Ci.
- Czego? Chorobliwie zazdrosnego chłopaka i wychowywania samotnie dzieci?
- Nie jesteś sama. Tego Ci zazdroszczę. Jednak wciąż nie rozumiem co się tam wydarzyło. 
- Słuchaj to było tak, że.. - rozmowę przerwał Leon. Wrócił wcześniej.

- Cześć Violu! Wiesz jak się stęskniłem?- powiedział to i rzucił się na mnie, żeby się przytulić, uległam.
- Hej Leon. Jesteś wcześniej.
- Tak. - przytulił mnie mocniej.
- Yghm- zwrócił uwagę Diego.
- A to kto? - spytał Leon.
- A no racja. Diego poznaj Leona. Leon poznaj Diego. 
- Cześć. - Leon
- No, hej. - przywitał się Diego.
- Po co się tu przypałętałeś ? - zaczął Leon.
- Wiesz co Violu, ja już pójdę. Nie będę przeszkadzać.
- Oj idź. Najlepiej nie wracaj. - burknął Verdas.
- Leon, nie bądź taki. Diego odprowadze Cię do drzwi. - powiedziałam i poszłam z nim do drzwi. 
- Ale masz narzeczonego.. 
- Przepraszam Cię za niego. Już taki jest. 
- Nie przepraszaj. Jakby coś Ci chciał zrobić to wiesz gdzie ja jestem.
- Okej. Pa.

*Chwilę później*

- Leon czemu tak się zachowałeś? 
- Może ty mi powiedz dlaczego podczas gdy ja haruje jak wół za granicą ty sprowadzasz sobie jakiegoś faceta.
- Ech,to nie tak. On mi pomagał gdy Cię nie było poza tym mieliśmy się nie kłócić. Z resztą lepiej się zmień, bo nie będzie ślubu ani naszego związku. 
- A więc przemyślałaś ten temat.
- Tak i zamierzam dotrzymać tego co mówie. A teraz idę do siebie, bo jestem zmęczona. Jedzenie masz w lodówce. 

C.D.N
_________________________________________
Hej i jak Wam się podobał kolejny rozdział? KOMENTUJCIE


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz